Od dawna chciałam ruszyć z cyklem opisującym szlaki turystyczne wokół mojej małej ojczyzny-Lewina Kłodzkiego. Postanowiłam przyjąć formę krótkich weekendowych wycieczek w „góry” w zależności od pory roku, bo przecież Lewinianie świetnie znają te tereny, a turyści mają ograniczony czas na zwiedzanie.
Cykl rozpoczynam wypadem na weekend do Lewina. Możecie zakwaterować się w samej miejscowości lub w okolicznych wioskach należących do gminy: Jarków, Jeleniów, Dańczów, Gołaczów, Kulin, Taszów (a nie Taszowa nie polecam, tak dla zasady) i Kocioł. W Jawornicy chyba nic nie znajdziecie, ale ostatnio otworzyło się tyle nowych agroturystyk, że nie jestem pewna. W pobliżu, jakies 3 km od Lewina znajduje się granica państwa i przez przejście w Kotle traficie do miejscowości Olešnice v Orlických horách, czyli Oleś(sz)nicy w Orlickich Górach, idąc sobotnią trasą wędrówkową, polecam zboczyć do miejscowości Borová, bardzo malowniczo położonej wsi, gdzie można podziwiać starą sudecką zabudowę.
Wszystkie wędrówki postaram się oznaczyć na mapie lub podlinkować. Zawsze będziemy zaczynać w stałym miejscu na rynku w Lewinie, czyli na Placu Kościuszki pod przystankiem autobusowym. Na początek jednak kilka informacji praktycznych. Dojechać można drogą nr 8 (E67)- prowadzi przez Wrocław, Kłodzko do przejścia granicznego w Kudowie Zdrój, kolejną formą transportu jest pks, koszt biletu z Wrocławia to jakieś 22-28 zł, zależy od przewoźnika i jedzie się 2h 40 min- wysiadacie na przystanku Lewin Kłodzki, w porównaniu samochodem z centrum Wrocławia to około 2h. Jazda tutaj autobusem to prawie jak wyprawa dyliżansem przez prerię… Ostatnią formą transportu jest pociąg, do Kłodzka dojedziecie zwykłym pociągiem bez przedziałów, potem przesiadacie się do szynobusa lub autobusu zastępczego i jedziecie około 40-55 min do stacji Lewin Kłodzki.
W Lewinie nie ma żadnego pubu, knajpy, restauracji czy kawiarni! Aktualnie nie ma gdzie zjeść obiadu czy ciastka, jednak wszystkie potrzebne produkty można dostać w trzech lokalnych sklepach, otwartych naprawdę długo, bo do 21-22:00. Latem w pobliskim Dańczowie- 30 min szlakiem na nogach prężnie działa Smażalnia Ryb Dańczówka, zestaw z pstrągiem jest naprawdę duży i najada się nim mój tata, można zjeść jeszcze smażony ser lub naleśniki. Drugą obiadową opcją to knajpy otwarte przez cały rok w Oleśnicy- można spokojnie dojechać samochodem, jednak wędrówka na nogach to około 45-60 min. Kolejna bardzo ważna sprawa to chleb- jeśli chcecie zaopatrzyć się w kanapki na drogę kupujecie chleb na hasło „Poproszę chleb z GS-u”, lub „Poproszę chleb od Kandefera”, to jedyne dwa smaczne chleby. Podobnie jest z kiełbasą na ognisko, lepsza jest kiełbasa pikantna niż zwyczajna, chociaż obie są jak na warunki wrocławskie smaczne i niedrogie. Polecam też ser biały na wagę i szynkę z liściem ;). Aaaaa i w sklepach można płacić kartą;) Okazało się, że niem mam żadnego zdjęcia rynku w Lewinie, za to macie mojego melancholijnego psa:d
Zakładam, że chcecie złapać jak najwięcej pięknej pogody, więc zrywacie się z piątkowej roboty, wiadomo praca w piątek to nie praca i przyjeżdżacie na około 15:-16:00 do Lewina. Dzisiaj zaczynamy delikatnie, niezbyt daleko, za to nie po szlakach, zrobimy mały rekonesans. Pokażę Wam jeden z najbardziej inspirujących widoków na miejscowość, będziecie mogli też zrobić zdjęcia pięknie przebarwionych drzew, odbijających się w stawie. A więc zaczynamy od Placu Kościuszki, koło przystanku autobusowego. Stoimy twarzą do słupka ze szlakami i kierujemy się zielonym szlakiem w lewo. Idziemy chodnikiem po prawej stronie ul. Chopina, po jakiś 250 m skręcamy w prawo w ulicę Graniczną i tutaj uwaga, ta ulica odbija po kilkunastu metrach w prawo, a nam zależy na tym, żeby iść prosto dalej szutrową drogą. Idziemy taką drogą jak na zdjęciu:
No więc idziemy dalej i po przejściu przez mały mostek nad potokiem, po lewej stronie zobaczymy mały leśny stawik. Tutaj można robić fotki, drzewa romantycznie odbijają się w wodzie. W wyjątkowo ciepły dzień można zauważyć pływającego po powierzchni zaskrońca i usłyszeć drapieżne ptaki.
Po fotkach idziemy dalej drogą jakieś 200 m,
po lewej stronie widać ogrodzenie leśne z sadzonkami,mijamy charakterystycznego buka, widocznego na zdjęciu poniżej,
dochodzimy do granicy lasu i skręcamy w lewo w leśną drogę, idziemy ostro w górę wzdłuż ogrodzenia jakieś 50 m,
prawie na samej górze ukazuje się Wam piękny widok na wieś, w połączeniu z ogniście przebarwionymi drzewami obraz jest wyjątkowy.
No a potem wracamy tą samą drogą. Całość trasy to około 60 min w zależności, czy chcecie robić sporo fotografii. Ważne info dla lubiących zwiedzać ogrodzenia: tata odgryza głowę za postawione otwarte wejście na teren uprawy. Serio 😉
Zdjęcia ukazują zeszłoroczną jesień, wykonane były 31 października, często Wszystkich Świętych w górach jest dosyć pogodne, a przynajmniej nie deszczowe, dzięki temu można złapać takie widoki.
I zapomniałabym o mapce, droga w jedną stronę to około 750 m- dałabym sobie rękę uciąć, że jest dłuższa:D Na mapce zaznaczona trasa;)