Wam też wiosna przeleciała pod nosem? Jeszcze kilka dni temu buki w górach miały malutkie pąki liściowe i były w tej „fazie”, którą najbardziej lubię. Światło w takim lesie jest całkiem inaczej rozproszone wiosną niż o każdej innej porze, tworząc magiczną aurę.
Właśnie w takim lesie spotkałam chyba pierwszy raz w życiu widłaki (pewnie pierwszy świadomy). Widłak goździsty (Lycopodium clavatum L) jest roślina pospolitą zarówno w górach, jak i na niżu. Jednak cały jego cykl rozwojowy może trwać nawet 25 lat, dlatego najczęściej rozmnaża się wegetatywnie.
Kłosy zarodniowe rozwijają się na końcach rozgałęzionych pędów, likopodium, czyli zarodniki widłaka goździstego były stosowane w ziołolecznictwie przez setki lat. Jasnożółty, charakterystyczny proszek, który przesypuje się w sposób zbliżony do przelewania się płynu. Kiedyś stosowany był do wysypywania misternych i precyzyjnych form odlewniczych, jako środek adsorpcyjny.
W ziołolecznictwie używano go na kobiece dolegliwości, choroby nerek, wątroby i żołądka. Wierzono, że dotknięcie ziela może przynieść kłótnie do domu, na wschodzie kraju mówiło się, że po wrzuceniu w kąt domu gałązki widłaka w chacie zapanuje niezgoda. Leczono nim epilepsję, jątrzące się rany i wymioty. Ziele widłaka w Boże Ciało nabierało mocy pozytywnych. Wieszano go u powały, jako obronę przed siłami nieczystymi. Roślina jest trująca, do 2014 roku była pod ścisłą ochroną, obecnie jest pod częściową. Wpisana jest na czerwonej liście w kategorii gatunków bliskich wyginięciu.
Źródła:
- Łuczaj Ł., Kujawska M., Sosnowska J., Klepacki P. Rośliny w wierzeniach i zwyczajach ludowych – Słownik Fischera. PTL Wrocław , 2016. ISBN:978-83-64465-29-1
- Strzelecka H., Kowalewski J., Encyklopedia zielarstwa i ziołolecznictwa, PWN, Warszawa 2000, ISBN 83-01-13132-2