W poprzednim tygodniu po namowach mojej mamy odwiedziliśmy Góry Świętokrzyskie. Wynajęliśmy pokój w agroturystyce Dworek Lachowicze w Grzegorzowicach, z którego rozciągał się piękny widok na Łysą Górę. Wybraliśmy się tylko na 4 dni, co okazało się stanowczo za krótkim czasem do nasycenia się w pełni urokiem i tajemniczym klimatem tego regionu.
Zwiedzanie rozpoczęliśmy oczywiście od Kielc, które były po drodze na naszej trasie. W 32 stopniowym upale wdrapaliśmy się na Kadzielnię, jest to geologiczny rezerwat przyrody. Pamiętam, że ostatni raz byłam tam ponad 10 lat temu wraz z tatą, wówczas pokazywał mi gdzie chodził z mamą na randki ;). Nie dziwię się mu, że wybrał akurat to miejsce, bo jest wyjątkowo urocze. Kadzielnia wyrasta z betonowego morza Kielc, jak zielona i ogarnięta spokojem góra. Prowadzi przez nią czerwony szlak miejski, odbywają się tam imprezy w amfiteatrze zbudowanym na skale i można zwiedzić niedawno otwarte jaskinie.
Postanowiliśmy wybrać się właśnie tam, okazało się, że załapaliśmy się na ostatnie wejście o 15:30, co trochę nas zdziwiło, bo przecież sezon turystyczny w pełni. W kaskach ochronnych, wraz z przewodnikiem zwiedzaliśmy jaskinie około 30 min. Ja jak rasowa turystka, której na urlopie rozum odebrało poruszałam się w jaskini w sukience i sandałkach, na szczęście z przyjemnością weszłam do naturalnie klimatyzowanej jaskini, gdzie panowała około 10 stopniowa temperatura:D.
Cały rezerwat Kadzielnia i najwyższe jej wzniesienie nazywane Skałą Geologów, według legend zasłyszanych od starszych mieszkańców Kielc i okolic było miejscem kultu pogańskiego. Słynne świętokrzyskie czarownice mogły zbierać się właśnie tam i wcale bym się im nie zdziwiła, ponieważ jeszcze do dzisiaj na zboczach rosną zioła, niespotykane w innej części regionu. Rośnie tam m.in. lebiodka pospolita, którą po raz pierwszy widziałam rosnącą w naturalnym środowisku. Pewnie te „czarownice” to zwyczajne zielarki, przychodzące po rośliny lecznicze. Jeszcze do XVI w. opiekowali się nią specjalnie wyznaczeni kościelni do odpędzania pogańskich mocy. Sama nazwa „Kadzielnia” nawiązuje do kadzielnika (kościelnego), który dzierżawił ten teren lub jałowców rosnących na Kadzielni, używanych do produkcji kadzideł.
Po odwiedzeniu rodziny i pokaźnej obiadokolacji pojechaliśmy dalej do naszego miejsca zakwaterowania- Dworku Lachowicze, w Grzegorzowicach a w zasadzie w Waśniowie. Dojechaliśmy na godzinę przed zachodem słońca, powitały nas łany już częściowo skoszonego zboża, piękny dworek z przemiłymi właścicielami i cudny widok na Łysą Górę. Waśniów to niewielka, typowo rolnicza wieś, czas żniw jest dla wszystkich pracowity, więc życie toczy się tutaj po zachodzie słońca, dzieci z całej wsi zbierają się by zdążyć się jeszcze chociaż na chwilę pobawić, a dorośli odpoczywają na zewnątrz od upału. Na pogodę trafiliśmy dosyć dziwną, było ponad 30 stopni i niebo zasnute chmurami, co stwarzało istną saunę. W górach przy takich chmurach powstałyby burze, tam nie spadła nawet kropla deszczu. Rano budziło nas słonce wpadające przez okno dachowe i koguty sąsiadów, które przekrzykiwały się jeden przez drugiego. Polecam to miejsce szczególnie mieszczuchom, którzy chcą zobaczyć jak wygląda prawdziwe wiejskie życie i jak wygląda polska serdeczność, której przy wspólnym stole nigdy nie zabrakło.
Góry Świętokrzyskie przyciągają mnie jak magnes, czuć tutaj prawdziwą polskość, legendy i podania o czarownicach i zielarkach urzeczywistniają się, w ziemi tętni pradawne życie a zachody słońca są tutaj najpiękniejsze!