Listopadowe smaczki, czyli co można znaleźć w lesie w najbardziej „ponurym” miesiącu w roku:
Żółciak siarkowy
Z daleka wygląda, jakby szalony budowlaniec postanowił uszczelnić drzewo za pomocą żółtej, charakterystycznej pianki izolacyjnej.
To jednak nie pianka, to jaskrawożółty grzyb nadrzewny żółciak siarkowy (Laetiporus sulphureus). Zazwyczaj pojawia się na wiosnę, na początku maja, jednak czasami można go spotkać także jesienią. Występuje głównie na drzewach liściastych : wierzbach, topolach, brzozach, dębach i drzewach owocowych. Rzadko można go spotkać w głębi lasu, raczej rośnie na obrzeżach, w starych drzewostanach, parkach miejskich czy opuszczonych sadach. Oprócz rzadko spotykanego w naturze, intensywnego koloru można go wykorzystać kulinarnie (bleee, ja nie lubię grzybów ale zachęcam smakoszy do spróbowania 😉) i w trakcie survivalowych zabaw. Żółciak podobnie jak inne huby wykorzystywany był niegdyś, jako hubka, czyli namoczony w saletrze, wysuszony i pokruszony materiał do rozpałki. Jest też grzybem jadalnym, nie powinno się go jeść na surowo, ponoć jest smaczny i po obgotowaniu i odlaniu wody przypomina tofu, a po ugotowaniu i smażeniu w panierce jest jak kurczak. Należy zbierać jedynie młode owocniki, gdy zaczynają przebarwiać się na szaro lub jasno żółto przypominają już w smaku styropian 😉 Gdy pojawi się na drzewie w ogrodzie, dni rośliny są już policzone. Żółciak powoduje rozkład drzewa tzw. zgniliznę brunatną i doprowadza do jego śmierci w ciągu kilku lat. Grzyb atakuje zdrowe i osłabione drzewa.
Trzmielina pospolita
Trzmielina pospolita (Euonymus europaeus L.) zachwyca niesamowitym połączeniem barw: różowa torebka skrywa w sobie pomarańczową osnówkę z białymi nasionami wewnątrz.
Za oknem mamy już listopad, jednak owoce trzmieliny można zobaczyć na drzewach nawet zimą. Śliczne kolory, jak to często w przyrodzie bywa nie oznaczają dla człowieka nic dobrego 😉 Owoce są trujące, za dawkę śmiertelną u dorosłego człowieka uważa się około 35 sztuk. Objawami zatrucia są wymioty, biegunka, silne osłabienie organizmu, konwulsje a w końcu śmierć. Niegdyś trzmielina stosowana była głównie jako lek na rany. Utłuczone, zasmażone owoce stosowano na strupy, by przyspieszyć ich schodzenie. Wyciągi z nasion mają działanie nasercowe i przeciwrobacze. Rzadko tłoczono z nich olej, który używano na świerzb, brzydkie rany i do celów technicznych. Ciekawe, żółte i twarde drewno dobrze się toczy, więc często produkowano z niego wrzeciona, kołki, kołowrotki do przędzenia. Bywało wykorzystywane w drzeworytnictwie oraz, jako surowiec do wyrobu węgla drzewnego i rysunkowego. Owoce trzmieliny nie są trujące dla ptaków, jednak jedzą je mniej chętnie niż np. głóg, jemiołę czy tarninę.
Szyszki modrzewia
Szyszkowe #storyofmylife . No bo jak tu nie kochać takich „malusich ślicznusi”-patrz szyszki
Ja: chodź Mela (pies) idziemy na spacer pozbierać szyszek
Mama: Ty to masz lekkiego hyzia na punkcie szyszek modrzewiowych…
Ja (chowając do kieszeni podwójnej wielkości torbę): eee tam, nie przyznaje się do żadnego hyzia.
Zadowolona z pełną torbą szyszek wracam ze spaceru , tuż przed domem słyszę za sobą sąsiada, po raz setny w tym roku:
Sąsiad: Magda a co ty tam znów z tego lasu wleczesz!?
Ja (kłamiąc gładko): a to dla szynszyli
Sąsiad: to one też jedzą szyszki? 🤔
No, bo jak, no jak wytłumaczyć człowiekowi, któremu przeszkadzała piękna olsza czarna, ze ślicznymi „szyszeczkami”, że cała torba modrzewiowych szyszek pójdzie na ozdoby bożonarodzeniowe (tak wiem, że jeszcze nie ma połowy listopada, ale kreatywność we mnie drzemie silna), no jak?!
Dobrze, że mam szynszyle i jest na kogo zgonić. Też zbieracie dary lasu i wykorzystujecie na ozdoby, czy tylko ja tak mam?
Ps. Pierwszy modrzewiowy wianek już gotowy!
Źródła:
- Łuczaj Ł., Kujawska M., Sosnowska J., Klepacki P. Rośliny w wierzeniach i zwyczajach ludowych – Słownik Fischera. PTL Wrocław , 2016. ISBN:978-83-64465-29-1
- Strzelecka H., Kowalewski J., Encyklopedia zielarstwa i ziołolecznictwa, PWN, Warszawa 2000, ISBN 83-01-13132-2