W trakcie intensywnych przygotowań świątecznych umknął mi jeden ważny dzień z kalendarza! W tym roku przesilenie zimowe, czyli najdłuższa noc w roku i najkrótszy dzień wypadał 21 grudnia. Od dzisiaj już dnia nam przybywa, a przy okazji z coraz dłuższym dniem przyplątała się zima. Lubicie zimę? Ja już nie mogę się doczekać wyjścia na biegówki i wytarzania w śniegu! W okresie zimowego przesilenia dawniej obchodzono długie około 12-14 dniowe święto- Szczodre Gody. Święto solarne związane było z czcią przodków, Słowianie chodzili na cmentarze gdzie ucztowali z dziadami i hucznie świętowali.
Echo tych dawnych tradycji objawia się w dzisiejszym Bożym Narodzeniu np. kultywowany przez niemal wszystkich zwyczaj zostawiania wolnego nakrycia przy stole dla zbłąkanego wędrowca, to niegdysiejsze miejsce przy stole pozostawione dla duchów przodków, tak by i oni mogli razem z nami świętować. Sianko pod obrusem służyło do wykonywania wróżb pomyślności na przyszły rok. Zwierzęta mówiące ludzkim głosem były pośrednikami pomiędzy zmarłymi i żywymi. Szczodre Gody nazywane były również Kolędą i zwyczaj kolędowania, jakże żywy na Podhalu przetrwał do tej pory. Kolędy były wesołymi pieśniami noworocznymi, bo wraz z dłuższym dniem rozpoczynał się nowy rok. Dziwne kukły towarzyszące kolędnikom np. Turoń to także echo dawnych wierzeń…Wieczór wigilijny to jedna z tych magicznych chwil, gdy w niektórych miejscach czuć pozostałość po dawnej potędze słowiańskich obyczajów.
Bardzo się cieszę, że w Sudetach jest trochę śniegu i będę mogła pojeździć na nartach. Słyszę we Wrocławiu jak moje biegówki płaczą rzewnymi łzami za mną, bo już naprawdę dawno ich nie używałam! O pozytywach płynących z zimowych sportach pisałam na początku tego roku na Instagramie.
Wiecie czego najbardziej brakuje mi we Wrocławiu? Poczucia wolności, które daje mi spacer po zaśnieżonym lesie. U siebie nigdy nie muszę się malować, bo nikt nie zapyta mnie „a pani to się dobrze czuje, bo jakoś tak inaczej pani wygląda”, zakładam pomarańczową czapkę do niebieskiej kurtki i nikt nie patrzy się na mnie jak na UFO. Pewnie dlatego, że nikogo nie spotykam na szlakach 😁. Dzięki temu mogę być upocona, uflogana, z jęzorem po pas i szczęśliwa! Dodatkowych endorfin w zimę dostarczają mi treningi na nartach biegowych. W domu śnieg za kolana, więc można wybrać się na biegówki na najbliższy płaskowyż.
Uwielbiam biegówki! To chyba jedyny sport jaki lubię, pozwala na poprawę układu krążeniowo-oddechowego, świetnie dotleniają organizm, polepszają przemianę materii, ułatwiają spalanie tkanki tłuszczowej oraz eliminują toksyny poprzez wypłacanie. Jeżeli biegnę stylem klasycznym na drugi dzień mam porządne zakwasy w okolicach wyższych partii grzbietu, łopatek, obręczy barkowej, i po wewnętrznej stronie ud,to znaczy, że te partie ciała mam najmniej wyćwiczone. Łyżwa jest bardziej wymagająca dla nóg, wiec w zasadzie jej unikam. Jeżdżąc na biegówkach angażujemy niemal wszystkie najważniejsze grupy mięśni, poprawiamy koordynację rąk i nóg, równowagę i spalamy masę kilokalorii. Godzina średniego treningu na nartach biegowych pozwala spalić około 400 kcal, a godzina to stanowczo za mało! Z chcecią wzięłabym narty na plecy i pobiegła chociaż na 1,5 godzinki, ale niestety we Wrocławiu śniegu tyle, co kot napłakał i do tego jestem przykuta do komputera, projektów i notatek w przedsesyjnym „tygodniu śmierci” na Politechnice.
W tym roku nie mam już sesji, więc postaram się jak najczęściej przyjeżdżać na narty i dzięki temu rozpocząć intensywne przygotowania do zdobywania reszty szczytów z Korony Gór Polski. W 2018 roku mam zamiar w końcu wejść na Rysy.
Źródła:
Caraman P., Obrzęd kolędowania u Słowian i Rumunów, Polska Akademia Umiejętności, 1933
Ja nie przepadam za zimą. Wolę cieplejsze pory roku. W dodatku u mnie nie ma śniegu. Cieszę się, że dni są już coraz dłuższe, bo depresji dostaję 🙂
Ja chyba lubię każdą porę roku:) W każdej można znaleźć coś pięknego. Mam nadzieję, że tej zimy jednak spadnie śnieg, bo bez niego strasznie „łyso”. Pozdrawiam serdecznie:*