Czarownica Magdalena o ziołach, Leśny ludek

Zapach lasu w słoiczku

Uwielbiam iglaste lasy, latem zapach wśród świerków i sosen jest nieziemski. Sosnowy aromat przypomina mi wakacje nad morzem, gdy nagrzane słońcem szyszki pękały z cichym trzaskiem od gorąca, a niezwykły zapach olejku eterycznego wymieszanego z morską solą aż przyduszał intensywnością. Ostatnio nad morzem byłam prawie 10 lat temu, więc chyba na wakacje czas wybrać się na wybrzeże Bałtyku.

Borów świerkowych z domieszką jodły i modrzewia mam pod dostatkiem, więc mogę korzystać z nieco mniej intensywniejszego za to również korzystnego dla układu oddechowego zapachu świerków. Ponoć w okolicy kilku metrów od iglaków powietrze jest odkażone i pozbawione gram dodatnich bakterii. Kilka razy zastanawiałam się, jak zamknąć ten zapach w słoiczku, żebym mogła zabrać go ze sobą do Wrocławia. Pogrzebałam w internecie i okazało się, że jest na to sposób. Oczywiście żywe gałęzie w stroikach czy wiankach są super, ale jednak piękny zapach lasu za długo się nie utrzymuje. No więc najlepszym sposobem jest oczywiście zebranie żywicy z drzew i zrobienie np. maści żywicznej czy świecy z wosku pszczelego.

Żywicę można zbierać z drzew przez cały rok, wystarczy zdrapać z kory zaschniętą maź za pomocą tępej strony noża lub noża do smarowania masłem albo dłutka. Zbieramy tylko warstwę wierzchnią żywicy, tak by nie rozdrapywać zasklepiających się ran. Dobrze gdy zdrapujemy ją powyżej metra od gleby- będzie mniejsze prawdopodobieństwo zanieczyszczenia resztkami sierści zwierzyny, która lubi się przyklejać na tej wysokości. Pobieramy białą żywicę, bez ciemny (czarnych) farfocli- dzięki temu nic nam się nie przypali w trakcie przetwarzania na maść. Do jednego słoiczka o pojemności 135 ml potrzeba pół garści żywicy- około 20 g.

Maść z żywicy

80g oleju kokosowego rafinowanego lub smalcu

20g żywicy świerkowej lub sosnowej

6 g naturalnego wosku pszczelego

Do przygotowania maści potrzebny jest emaliowany garnek lub żaroodporny pojemnik do kąpieli wodnej oraz wyparzony słoiczek na maść. Wszystkie składniki wkładamy do garnka i podgrzewamy na bardzo małym ogniu, ja na płycie indukcyjnej ustawiłam sobie moc na 2. Ciągle mieszamy drewnianą łyżką i w miarę możliwości usuwamy czarne „farfocle”, które pod koniec rozpuszczania mogą przywrzeć do dna garnka. Pierwszy rozpuści się olej kokosowy, następnie wosk i na końcu żywica, cały proces to około 15-20 min. Gorącą ciecz od razu przelewamy do słoiczka i zakręcamy. Gdy maść się ochładza gęstnieje aż do zestalenia i traci wcześniejszą przejrzystość, jednak wspaniały zapach pozostaje. Można smarować nią dłonie przed wyjściem na mróz, ponoć nadaje się na drobne oparzenia i rany- przyspiesza ich gojenie. Można smarować nią plecy i klatkę piersiową w trakcie przeziębienia, wspaniale rozgrzewa i pozwala na spokojniejszy sen w trakcie choroby. Moja maść ma spore stężenie żywicy, bo około 19%, na początek można dodać o połowę mniej żywicy lub dodać więcej oleju kokosowego i wosku. Maści nie powinny stosować kobiety w ciąży i w trakcie karmienia piersią oraz alergicy.

Ps. Fotki maści dodam , gdy dorwę się do aparatu, bo niestety mój smartfon już przechodzi na emeryturę i niedomaga w robieniu ładnych fotek:(

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *