Leśny ludek, Wyprawy

Żółta inwazja (Rudbekia naga)

Upał chyba ugotował mi mózg, przez tydzień w Bieszczadach mieliśmy idealną pogodę do chodzenia, nie było upałów, dlatego nieco daliśmy sobie w kość chodząc po górach po kilkanaście kilometrów dziennie. Mój organizm bardzo źle znosi wysoką temperaturę na zewnątrz, więc po powrocie do domu, pomimo tego, że nie do Wrocławia a na wieś, gdzie można było uciec od upałów byłam trochę osłabiona. Czuję się nadal nie w sosie i mam wrażenie, że brakuje mi mnóstwo witamin i elektrolitów, dlatego tak rzadko piszę, a mam przecież ogrom materiałów. W tym roku mam nadzieję, że jesień przyjdzie szybko, bo jestem latem bardzo rozleniwiona, zmęczona i osłabiona. Nie zdążyłam zebrać zbyt wielu ziół, a o sianie dla szynszyli nie mam już nawet wspomnień. Postaram się już nie lenić i nadrobić zaległości na blogu 😉

Na pierwszym planie rudbekia owłosiona, na drugim ja a na trzecim chałupa w nowym Ogrodzie Kapiasów niedaleko Pszczyny

Na pierwszy rzut pójdzie ładna, choć inwazyjna roślina- rudbekia naga (Rudbeckia laciniata L.). W Bieszczadach np. w okolicy Dołżycy, Wołosatego czy Mucznego porasta całe łany nad ciekami wodnymi i wilgotne miejsca wypierając rodzime gatunki. Kwitnie od lipca do końca września, stając się już niemal znakiem rozpoznawczym górskich wsi w tych rejonach. Wygląda naprawdę ładnie, jednak stanowi coraz większe zagrożenie dla rodzimych gatunków flory bieszczadzkiej. Zastanawiałam się nawet dlaczego nie jest usuwana, skoro może wypierać rośliny w Bieszczadzkim Parku Narodowym. Faktycznie na jego terenie jest jej mniej, jednak widać, że nie jest do końca zwalczona.

 

Rudbekia naga sprowadzona była, jako roślina ozdobna z Ameryki Północnej, bardzo dobrze przystosowała się do polskich warunków, dorastając tu do 2-2,5 m wysokości. Szybko zaczęła wymykać się z ogródków zasiedlając nowe miejsca, najczęściej można ją spotkać w miejscach niegdysiejszych wsi i osad. Jako roślina ruderalna odporna jest na susze i mróz. Zapraszając rośliny z rodzaju rudbekia do swojego ogrodu warto kontrolować ich rozrost i powstrzymywać uciekinierów z ogródka wyrywając je, bo za kilka lat nasza okolica może wyglądać jak przydroża bieszczadzkich szos. 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *